
Ludzie którzy zajmują się utrzymaniem dróg w Wielkiej Brytanii wykonują jedną z bardziej ryzykownych prac, choć większość kierowców nawet o tym nie myśli przejeżdżając obok pomarańczowych znaków. Stoją przecież zaledwie kilka metrów od aut które pędzą z naprawdę dużą prędkością. Często w nocy albo przy fatalnej pogodzie.
Muszę przyznać że sprawy pracowników drogowych zawsze należą do tych trudniejszych, nie tyle pod względem prawnym co emocjonalnym. Bo to są sytuacje gdzie ktoś po prostu wykonywał swoje normalne obowiązki, naprawiał coś przy drodze, i nagle jest w szpitalu. Z drugiej strony kierowcy którzy powodują takie wypadki? Też najczęściej nie mają złych intencji. Chwila nieuwagi, zmęczenie albo po prostu pech.
Dane statystyczne które naprawdę dają do myślenia
Highways England opublikowało kiedyś raport i tam były konkretne liczby. W dekadzie 2006-2016 na głównych drogach krajowych zginęło dwunastu pracowników zajmujących się utrzymaniem ruchu, w tym dwóch oficerów. W trzech przypadkach ofiary zostały potrącone przez zwykłych kierowców aut osobowych – nie przez ciężarówki, nie przez jakieś wielkie maszyny budowlane. Zwykłe samochody. Dodatkowo w tym samym czasie pracownicy zostali ranni ponad pięćdziesiąt razy przez kierowców. Siedemnaście z tych incydentów dotyczyło ludzi którzy szli pieszo – oceniali coś, przenosili sprzęt, wracali do swojego pojazdu.
Jest jeszcze jeden niepokojący trend. Między 2003 a 2008 odnotowano 104 poważne urazy. Brzmi źle, aczkolwiek ponieważ pracowano nad poprawą bezpieczeństwa więc była nadzieja. Jednak kolejny pięcioletni okres, 2009-2013 to 317 przypadków ciężkich obrażeń. To jest prawie trzy razy więcej w praktycznie tym samym czasie. Niektórzy mówią że to przez więcej robót na drogach, inni że kierowcy jeżdżą bardziej bezmyślnie przez telefony. Pewnie wszystko się na to składa ale liczby idą w złą stronę.
Warto też spojrzeć na szerszy kontekst wypadków przy pracy. Health and Safety Executive podało, że w roku 2023/24 w całej Wielkiej Brytanii było 138 śmiertelnych wypadków przy pracy. Dwadzieścia pięć z nich to byli ludzie którzy zginęli przez uderzenie pojazdem. To prawie dwadzieścia procent wszystkich zgonów. Dla porównania – budownictwo które wszyscy uważają za najbardziej niebezpieczną branżę miało pięćdziesiąt jeden zgonów w tym czasie. Więc problem z pojazdami jest naprawdę poważny.

Dlaczego ta praca jest tak niebezpieczna
Żeby zrozumieć skalę ryzyka trzeba sobie wyobrazić jak wygląda ich dzień pracy. My przejeżdżamy przez strefę robót, może trochę zwalniamy (albo nie, bądźmy szczerzy), i jedziemy dalej. Oni tam stoją przez całą zmianę, często osiem czy dziesięć godzin. Czasem w nocy kiedy widoczność jest fatalna. Czasem pada albo jest mgła. Cały czas za nimi przejeżdżają samochody które często jadą za szybko mimo że w strefie robót powinno być czterdzieści czy trzydzieści mil. Kierowcy myślą “przecież jadę ostrożnie” ale faktycznie wciąż za szybko jak na warunki. Albo po prostu nie widzą pracowników – szczególnie nocą mimo tych kamizelek odblaskowych i wszystkich świateł.
Sprawa Lesa Bramwella pokazuje skalę problemu
Jest jeden przypadek który dobrze pokazuje o co chodzi. Les Bramwell, sześćdziesiąt pięć lat, pracował dla firmy Kier (duża znana firma w UK). Kwiecień 2016, droga A50 koło Stoke-on-Trent. Robił rutynową inspekcję – oceniał jak naprawiono jakieś uszkodzenie nawierzchni. Standardowa procedura którą pewnie robił setki razy wcześniej.
Skończył robotę, wraca sobie normalnie chodnikiem do swojego auta które miał zaparkowane na stacji benzynowej. I wtedy samochód prowadzony przez siedemdziesięcioletniego kierowcę zjeżdża z drogi, wjeżdża na chodnik i uderza go od tyłu.
Pan Bramwell spędził potem rok w kołnierzu ortopedycznym. Dopiero po tym czasie mógł wrócić do samodzielnego prowadzenia pojazdu, do normalnego funkcjonowania. W wywiadzie mówił że to cud iż przeżył – obrażenia mogły zakończyć się śmiercią albo trwałym kalectwem, był tego świadomy. A co dostał sprawca? Przyznał się do jazdy bez należytej staranności, dostał £105 grzywny, £85 kosztów postępowania, £30 dla ofiary i trzy punkty karne. W sumie jakieś dwieście funtów i trzy punkty za to, że człowiek rok leżał i prawie nie przeżył. Ta sprawa pokazuje problem z sankcjami w UK które są często śmiesznie niskie. Oczywiście pan Bramwell pewnie później dostał odszkodowanie z ubezpieczenia tego pana (miejmy nadzieję że tak) ale kara jaką dostał sprawca wydaje się kompletnie niewspółmierna do konsekwencji.
Kto prawnie odpowiada za taki wypadek
Road Traffic Act 1988 jest dosyć jasny – każdy kierowca ma obowiązek należytej staranności. W strefach robót ten obowiązek jest szczególnie istotny przez obniżone limity prędkości i dodatkowe oznakowanie które ma chronić ludzi tam pracujących. Kierowca który spowoduje wypadek drogowy w UK może ponieść różną odpowiedzialność karną. Może być to proste wykroczenie careless driving (jazda bez należytej staranności), ale w poważniejszych przypadkach dangerous driving (niebezpieczna jazda) albo nawet causing serious injury by dangerous driving. W najcięższych sytuacjach, ofiary śmiertelne, może być causing death by dangerous driving co wiąże się już z karami pozbawienia wolności na lata.
Ale odpowiedzialność nie zawsze leży tylko po stronie kierowcy, to jest ważne żeby to zrozumieć. Pracodawca pracownika drogowego też ma określone obowiązki z Health and Safety at Work Act 1974. Musi zapewnić bezpieczne środowisko pracy – właściwa ocena ryzyka, odpowiednie oznakowanie strefy robót, wyposażenie w sprzęt ochronny, stosowne szkolenia.
Jeżeli wypadek został spowodowany przez zaniedbania pracodawcy – na przykład miejsce nie było właściwie zabezpieczone, brak odpowiedniego oznakowania, niewystarczające przeszkolenie pracowników – to poszkodowany może wystąpić przeciwko pracodawcy. W niektórych sytuacjach odpowiedzialność jest dzielona między kierowcę a pracodawcę kiedy obie strony ponoszą częściową winę.
Jak wygląda dochodzenie odszkodowania w praktyce
Dla pracownika który doznał obrażeń kluczowe jest zabezpieczenie dowodów już od momentu zdarzenia, nie można tego odkładać na później. Wypadek musi zostać zgłoszony policji jeśli były obrażenia – to nie jest opcja tylko wymóg. Równie ważne jest odnotowanie w książce wypadków u pracodawcy bo to oficjalny zapis który potem może być istotnym dowodem.
Odszkodowanie w brytyjskim prawie dzieli się na dwie kategorie. Pierwsza to general damages, rekompensata za ból, cierpienie i obniżenie jakości życia. Wysokość ustala się na podstawie precedensów z podobnych spraw i wytycznych od Judicial College. Druga to special damages – konkretne straty finansowe.
Do special damages zaliczają się utracone zarobki za okres niezdolności do pracy, koszty prywatnego leczenia jeśli ktoś z niego korzystał, wydatki na dojazdy na rehabilitację, koszty opieki jeśli była potrzebna. W poważniejszych przypadkach, gdy obrażenia powodują trwałą niezdolność do pracy, można też dochodzić przyszłych utraconych zarobków – to często stanowi znaczącą część całkowitego odszkodowania, szczególnie u młodszych osób które mają jeszcze wiele lat do emerytury. Roszczenie zazwyczaj idzie przeciwko ubezpieczycielowi kierowcy. Większość kancelarii w UK pracuje na zasadzie No Win No Fee – klient nie ponosi kosztów jeśli sprawa się nie powiedzie. To eliminuje barierę finansową dla ludzi którzy chcą dochodzić swoich praw ale boją się kosztów.
W sytuacji gdy sprawca nie miał ubezpieczenia (co jest nielegalne ale się zdarza) albo uciekł z miejsca wypadku i nie został złapany, można złożyć wniosek do Motor Insurers’ Bureau. Ta organizacja finansowana ze składek wszystkich ubezpieczycieli kompensuje szkody wyrządzone przez nieubezpieczonych lub nieznanych sprawców. Procedura jest bardziej skomplikowana, więcej dokumentów, dłużej to trwa, ale możliwość uzyskania odszkodowania istnieje.

Co jeśli to ja jako kierowca spowodowałem wypadek
Zdarza się, że dzwoni do kancelarii kierowca który nieumyślnie spowodował wypadek. To trudna sytuacja dla wszystkich. Najważniejsza zasada – zatrzymaj się na miejscu i wymień dane z poszkodowanym. Sekcja 170 Road Traffic Act 1988 jasno stanowi że kierowca ma obowiązek zatrzymania się i zgłoszenia wypadku. Niezastosowanie się to odrębne przestępstwo niezależnie od reszty.
Ubezpieczenie OC powinno pokryć odszkodowanie dla poszkodowanego choć składka później wzrośnie, tego trzeba się spodziewać. W zależności od okoliczności mogą być zarzuty karne – od łagodnego careless driving przez dangerous driving, aż po causing serious injury by dangerous driving, które wiążą się z surowymi karami włącznie z więzieniem.
Prawo nie bierze pod uwagę intencji kierowcy tylko obiektywną ocenę czy zachował należytą staranność. Nawet jeśli ktoś nie chciał nikomu zaszkodzić ale prowadził będąc zmęczonym albo w inny sposób nie spełniał standardów bezpiecznej jazdy, może ponieść odpowiedzialność. To może brzmieć surowo ale taka jest rzeczywistość prawna.
Uwagi dla pracowników polskiego pochodzenia w UK
Polska społeczność stanowi dużą część siły roboczej w brytyjskiej branży budowlanej i drogowej, więc kilka rzeczy warto wiedzieć. Prawa do odszkodowania są identyczne jak obywateli brytyjskich niezależnie od statusu imigracyjnego. Settled status, pre-settled status, cokolwiek – nie ma znaczenia w kontekście prawa do odszkodowania.
Szczególną uwagę trzeba zwrócić na pracowników zatrudnionych przez agencje pracy tymczasowej, bo tu bywa problem. Agencje czasem nie zapewniają odpowiedniego poziomu szkoleń BHP albo ograniczają to do jakiegoś video do obejrzenia i już. W przypadku wypadku agencja może próbować zrzucić odpowiedzialność na pracownika twierdząc że nie przestrzegał procedur.
Dlatego istotne jest dokumentowanie braków – brak szkoleń, nieodpowiedni sprzęt, niewłaściwe zabezpieczenie miejsca pracy. Takie dowody mogą być kluczowe. Jeśli nie dostałeś szkolenia, napisz email z prośbą o nie. Jeśli sprzęt był uszkodzony, zgłoś to na piśmie. Potem to wszystko będzie dowodem w sądzie.
Polscy pracownicy mają też prawo do tłumacza w trakcie całego postępowania. Nie ma obowiązku prowadzenia sprawy tylko po angielsku jeśli ktoś nie czuje się swobodnie. Wiele kancelarii współpracuje z tłumaczami albo zatrudnia prawników po polsku. Można też skorzystać z polskiej kancelarii prawnej w UK.
Szerszy kontekst – wypadki związane z pracą
UCL przeprowadziło badanie dla Highways England które pokazało ciekawy obraz sytuacji. W 2024 roku dwadzieścia dziewięć procent wszystkich ofiar śmiertelnych na drogach to były kolizje z udziałem osoby prowadzącej pojazd w ramach pracy. Prawie co trzeci zgon związany z pracą – to naprawdę dużo jak się nad tym zastanowić.
W 2024 zginęło 459 osób w wypadkach z pracującymi kierowcami, łącznie 6,679 zabitych lub ciężko rannych. I teraz uwaga – tylko 1,642 to faktycznie ci pracujący kierowcy i ich pasażerowie. Reszta, 4,759 osób, to inni użytkownicy dróg w tym 1,173 pieszych.
Te liczby pokazują że ryzyko związane z pracą w transporcie dotyczy nie tylko samych pracowników ale wszystkich dookoła. Dlatego obowiązują te wszystkie regulacje dla firm transportowych, obowiązkowe przerwy, limity godzin jazdy. Problem w tym, że egzekwowanie często kuleje.
Co można zrobić żeby poprawić bezpieczeństwo
National Highways (wcześniej Highways England) wyznaczyło sobie cel osiągnięcia zera ofiar śmiertelnych i ciężko rannych do 2040 roku. Brzmi ambitnie, może nawet nierealistycznie, ale jakiś cel musi być jako punkt odniesienia. Organizacja wdrożyła pięcioletni plan dotyczący zdrowia i bezpieczeństwa, procedury zaś są regularnie aktualizowane.Catherine Brookes, dyrektor regionalny Midlands, stwierdziła że nikt nie potrzebuje drogi na tyle pilnie aby ktoś musiał stracić życie podczas jej utrzymania. I to jest bardzo trafne spostrzeżenie – kilka minut opóźnienia w podróży nie usprawiedliwia ryzyka tragedii.
Dla kierowców kluczowe zaś jest przestrzeganie limitów prędkości w strefach robót i zachowanie ostrożności nawet gdy pracownicy nie są widoczni. Mogą być za sprzętem, w wykopach, gdziekolwiek. Dla pracodawców priorytetem muszą pozostać procedury bezpieczeństwa – ocena ryzyka, oznakowanie, sprzęt, szkolenia. To kosztuje ale jest nieporównywalne do potencjalnych konsekwencji wypadku zarówno ludzkich jak i finansowych.
Kilka słów na zakończenie
Wypadki z udziałem pracowników utrzymania ruchu to poważny problem który dotyka bezpieczeństwa pracy i odpowiedzialności wszystkich uczestników ruchu. Dla pracowników każdy dzień niesie realne zagrożenie. Dla kierowców chwila nieuwagi może skutkować tragicznymi konsekwencjami.
Jeśli doszło do wypadku – niezależnie czy jesteś poszkodowanym pracownikiem czy kierowcą który nieumyślnie spowodował kolizję – warto skonsultować się z prawnikiem specjalizującym się w odszkodowaniach. Większość kancelarii oferuje bezpłatne konsultacje wstępne i pracuje na No Win No Fee co eliminuje ryzyko finansowe. Znajomość swoich praw może mieć istotny wpływ na przebieg sprawy i jej rezultat, to nie są rzeczy które można lekceważyć.
Źródła:
- GOV.UK – Highways England highlights dangers faced by road workers (2017)
- Health and Safety Executive – Work-related fatal injuries in Great Britain (2023/24)
- Department for Transport – Reported road casualties Great Britain, estimates involving driving for work (2024)
- University College London & Agilysis – Driving for work: strategic review (2024)
