punkty karne a ilosc wypadkow drogowych w UK

W ciągu ostatnich dekad nastąpił imponujący spadek rocznej liczby ofiar śmiertelnych na brytyjskich drogach – z około 8 tysięcy w latach 70. do poniżej 2 tysięcy obecnie​. Brytyjskie drogi należą dziś do jednych z najbezpieczniejszych w Europie. Jednym z mechanizmów, który miał w tym swój udział, jest system punktów karnych (penalty points) wprowadzony w celu dyscyplinowania kierowców i wyeliminowania recydywistów z ruchu. Czy jednak system punktowy faktycznie przyczynia się do redukcji liczby wypadków w Wielkiej Brytanii? Poniżej analizujemy zasady jego działania, zmiany w przepisach, statystyki wypadków, opinie ekspertów oraz doświadczenia polskich kierowców na Wyspach.

Na czym polega brytyjski system punktów karnych?

System punktów karnych w UK funkcjonuje od lat 80. i jest uregulowany m.in. w Road Traffic Offenders Act 1988​. Za poważniejsze wykroczenia drogowe kierowcy otrzymują punkty karne (ang. penalty points), które są dopisywane do prawa jazdy na okres 4 lub 11 lat (w zależności od rodzaju przewinienia, np. punkty za jazdę pod wpływem alkoholu widnieją dłużej)​. Standardowe punkty pozostają aktywnie liczone przez 3 lata do tzw. totting-up, czyli sumowania – jeśli kierowca uzbiera 12 punktów w ciągu 3 lat, grozi mu sądowy zakaz prowadzenia pojazdów na co najmniej 6 miesięcy​. Dla nowych kierowców przepisy są jeszcze ostrzejsze: w ciągu pierwszych 2 lat od zdania egzaminu wystarczy 6 punktów, by utracić prawo jazdy i zdać egzaminy ponownie​. Celem jest natychmiastowe odsunięcie od kierownicy osób stwarzających największe zagrożenie na drodze (poprzez seryjne wykroczenia) oraz stworzenie silnej przestrogi dla kierowców, że nagminne łamanie przepisów skończy się utratą uprawnień.

Jakie wykroczenia są punktowane?

Większość poważnych naruszeń przepisów wiąże się z przyznaniem od 3 do nawet 11 punktów karnych​. Poniżej kilka przykładów (według taryfikatora DVLA):

  • Przekroczenie prędkości – 3 do 6 punktów za każde przekroczenie (w zależności od skali)​. Np. jazda 10 mil/h ponad limit to zwykle 3 punkty, a znaczne przekroczenie prędkości może skutkować 6 punktami lub nawet czasowym zatrzymaniem prawa jazdy.
  • Korzystanie z telefonu podczas jazdy – 6 punktów (oraz mandat £200)​. Ta surowa kara ma zniechęcać do rozpraszania uwagi i odpowiada rosnącemu problemowi używania komórek za kółkiem.
  • Jazda pod wpływem alkoholu – od 3 do 11 punktów (w zależności od stężenia alkoholu i okoliczności)​. Dodatkowo kierowca z automatu otrzymuje zakaz prowadzenia na co najmniej 12 miesięcy, a punkty wpisywane są na licencję po odzyskaniu uprawnień i pozostają tam aż 11 lat​. W skrajnych przypadkach (bardzo wysoki poziom alkoholu) sąd może orzec dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów​.
  • Nieostrożna / niebezpieczna jazda (np. jazda bez należytej uwagi, spowodowanie zagrożenia) – 3 do 9 punktów.
  • Przejazd na czerwonym świetle – 3 punkty.
  • Brak ubezpieczenia pojazdu – 6 do 8 punktów.
  • Niezatrzymanie się po wypadku lub niezgłoszenie go – 5 do 10 punktów.

Punkty karne nakłada policja lub sądy w następstwie wykroczeń. Mogą być one przypisane bezpośrednio (np. zaoczne mandaty z fotoradarów) lub w wyniku postępowania sądowego przy najpoważniejszych sprawach. Co ważne, przy jednym incydencie można otrzymać punkty za kilka naruszeń naraz – np. kierowca, który spowodował kolizję i uciekł z miejsca zdarzenia, może dostać punkty zarówno za spowodowanie zagrożenia, jak i ucieczkę z miejsca wypadku itp. System jest więc dość restrykcyjny, a zarazem kompleksowy, obejmując większość zachowań uznawanych za niebezpieczne na drodze.

Cel istnienia systemu został dobrze oddany przez ówczesne władze: punkty karne mają służyć dyscyplinowaniu kierowców i usuwaniu z dróg osób, które notorycznie łamią przepisy, zanim doprowadzą do tragedii. Kara w postaci groźby utraty prawa jazdy działać ma psychologicznie – wizja bycia pieszym przez wiele miesięcy (oraz poniesienia wysokich kosztów ubezpieczenia po odzyskaniu prawa jazdy) to realny straszak. W założeniu, kierowca z kilkoma punktami na koncie powinien jeździć ostrożniej, mając świadomość, że kolejne przewinienie przybliża go do „game over”. Według ekspertów rzeczywiście sama obecność systemu punktowego ma efekt prewencyjny – badania wskazują, że punkty i groźba utraty prawa jazdy zniechęcają kierowców do ryzykownych zachowań na drodze​. Innymi słowy, wielu potencjalnych sprawców wykroczeń „odpuszcza sobie”, by nie ryzykować poważnych konsekwencji.

Zmiany w przepisach i zaostrzenie kar

System punktów karnych jest stale modyfikowany i dostosowywany do nowych wyzwań bezpieczeństwa ruchu drogowego. Na przestrzeni lat wprowadzano liczne zmiany w przepisach, mające uczynić system bardziej skutecznym. Oto kluczowe przykłady:

  • Act for New Drivers (1995) – wspomniany wyżej przepis obniżający próg punktów do odebrania prawa jazdy dla świeżo upieczonych kierowców (6 punktów w 2 lata). Była to reakcja na statystyki wskazujące nadreprezentację młodych, niedoświadczonych kierowców w wypadkach​. Surowsze traktowanie nowicjuszy miało wymusić u nich ostrożność zaraz po zdaniu egzaminu. W efekcie wielu młodych kierowców jeździ „na próbę”, świadomych że zaledwie dwa mandaty za prędkość mogą ich cofnąć do punktu wyjścia.
  • Podwojenie kar za używanie telefonu (2017) – w odpowiedzi na rosnącą plagę kierowców korzystających z komórek podczas jazdy, rząd brytyjski znacząco podniósł kary za to wykroczenie. Od marca 2017 mandat wzrósł z £100 do £200, a liczba punktów karnych z 3 do 6 punktów​. Dla kierowców z małym stażem oznacza to, że jednokrotne przyłapanie na telefonie skutkuje utratą prawa jazdy (6 pkt dla nowych kierowców = przekroczenie limitu)​. Minister transportu Chris Grayling argumentował, że podwojenie kar będzie silnym czynnikiem odstraszającym, porównując używanie telefonu do epidemii na drodze​. W roku poprzedzającym tę zmianę w Wielkiej Brytanii zginęły 22 osoby, a 99 zostało ciężko rannych w wypadkach spowodowanych przez kierowców korzystających z telefonów​. Zaostrzenie przepisów miało powstrzymać tę tendencję. Początkowo przyniosło to pewien efekt – odnotowano wzrost ostrożności kierowców i spadek przyznawania się do jazdy z telefonem zaraz po wejściu prawa​. Niestety, raporty parę lat później wskazały, że efekt nie utrzymał się w pełni: część kierowców wróciła do dawnych nawyków, a eksperci z RAC ostrzegali o „słabnącym efekcie odstraszającym” nowych kar​. Mimo to, bezdyskusyjnie wzrost kary do 6 punktów sprawił, że ryzyko utraty prawa jazdy za telefon stało się realne, co dla wielu osób (szczególnie zawodowych kierowców) stanowi skuteczne memento.
  • Wyższe grzywny za przekroczenie prędkości (2017) – równolegle w 2017 r. wprowadzono nowe wytyczne co do kar finansowych za znaczne przekraczanie prędkości. Zaczęto uzależniać mandaty od dochodu sprawcy (nawet do 150% tygodniowych zarobków przy najpoważniejszych przekroczeniach)​. Punkty karne za prędkość pozostały bez zmian, ale surowsze uderzenie po kieszeni miało dodatkowo zniechęcać do brawury. Dzięki temu bardzo zamożni kierowcy nie mogą już traktować mandatów jak „opłaty za szybszą jazdę”, bo grzywna rośnie proporcjonalnie do ich pensji.
  • 20 mil/h w obszarach zabudowanych – w ostatnich latach UK kładzie nacisk na uspokojenie ruchu w miastach. Wiele metropolii wprowadziło strefy z limitami 20 mph (~32 km/h), a we wrześniu 2023 cała Walia obniżyła ogólny limit w terenie zabudowanym do 20 mph. Przekroczenie tych limitów, tak jak każdego innego, skutkuje mandatami i punktami. Początkowo dawano kierowcom okres przejściowy na przyzwyczajenie się do nowych ograniczeń, ale od jesieni 2023 walijska policja normalnie wystawia mandaty i punkty za jazdę >20 mph. Ten krok ma na celu redukcję liczby wypadków z udziałem pieszych i rowerzystów (niższa prędkość = mniejsza siła uderzenia). Choć nie brak kontrowersji (część kierowców uważa 20 mph za zbyt uciążliwe ograniczenie), rząd argumentuje, że nawet niewielkie przekroczenia prędkości znacząco zwiększają ryzyko śmierci potrąconej osoby. System punktów wspiera te działania – kierowcy wiedzą, że noga z gazu, bo inaczej szybko uzbierają punkty w nowych strefach.
  • Kary za brak zapiętych pasów – dotychczas w UK jazda bez pasów bezpieczeństwa karana była tylko mandatem (do £500), bez punktów. Jednak po serii nagłośnionych przypadków (w tym ukarania samego premiera za jazdę bez pasów) pojawiły się apele, by dodać punkty karne za to wykroczenie. Badania wykazały, że znaczny odsetek ofiar wypadków nie miało zapiętych pasów, co skłoniło do rozważenia surowszych środków. Rząd sygnalizował plan wprowadzenia 3 punktów za niezapięty pas​, aby nadać przepisom “zęby” i zwiększyć ich przestrzeganie. Choć na początku 2025 r. zmiana ta jeszcze nie weszła w życie, spodziewane jest jej wprowadzenie w niedługim czasie. Byłby to kolejny przykład dostosowania systemu punktowego do problemów ujawnionych w statystykach (niemal 30% ofiar śmiertelnych w UK w 2021 r. nie miało zapiętych pasów – dane DfT). Dodanie punktów ma jasno komunikować kierowcom, że brak pasów jest równie groźny i społecznie potępiany jak np. używanie telefonu za kierownicą.

Podsumowując, brytyjski system punktów karnych jest żywym tworem – wraz ze zmianami w technologiach i zachowaniach kierowców, prawo ewoluuje. Surowsze kary za prędkość, telefon czy planowane punkty za pasy to reakcja na konkretne problemy bezpieczeństwa. Wszystkie te kroki mają jeden nadrzędny cel: zmniejszyć liczbę wypadków i ofiar poprzez podnoszenie realnych konsekwencji dla sprawców wykroczeń.

korzystanie z telefonu podczas jazdy

Czy punkty faktycznie poprawiają bezpieczeństwo? Statystyki i skuteczność

Kluczowe pytanie brzmi: na ile system punktów karnych przekłada się na spadek liczby wypadków? Trzeba zaznaczyć, że bezpieczeństwo na drogach to wypadkowa wielu czynników – nie tylko kar, ale też np. poprawy infrastruktury, nowych systemów bezpieczeństwa w pojazdach, kampanii edukacyjnych czy zmian w kulturze jazdy. Niemniej jednak, dostępne dane i badania sugerują pozytywny wpływ systemu punktowego na bezpieczeństwo ruchu.

Po pierwsze, historyczne trendy są bardzo wymowne. Wspomnieliśmy na wstępie o dramatycznym spadku liczby ofiar śmiertelnych od lat 70. (z ~8 tysięcy do ~1700 rocznie)​. Jeszcze w 1980 r. w Wielkiej Brytanii na drogach ginęło ok. 5,953 osób rocznie, podczas gdy w 2010 r. już tylko 1,850, a w 2023 r. – 1,645 osób​. To trzy czwarte mniej ofiar niż pół wieku temu. Oczywiście, w tym okresie zmieniło się niemal wszystko (samochody, drogi, prawo, służba zdrowia). Nie można z czystym sumieniem przypisać całej zasługi punktom karnym, które stanowią jeden z elementów układanki. Jednakże eksperci są zgodni, że skuteczne egzekwowanie przepisów – w tym system punktów, fotoradary, patrole drogowe – odegrało wielką rolę w poprawie bezpieczeństwa​. Międzynarodowe analizy wskazują, że w krajach wprowadzających systemy punktowe często następował wyraźny spadek wypadków. Przykładowo: w Irlandii od wdrożenia systemu w 2002 r. liczba śmiertelnych ofiar wypadków zmalała o kilkadziesiąt procent w ciągu kilku lat​, a w Hiszpanii od 2006 r. zanotowano ~20% spadek śmiertelności w 5 lat​. Te przykłady z zagranicy potwierdzają, że punkty karne działają – zwłaszcza jako element szerszej strategii (wraz z wysokimi mandatami i odbieraniem praw jazdy).

W samej Wielkiej Brytanii również widoczne są korelacje między zaostrzaniem przepisów a zmianami w statystykach. Przykładowo, gdy w 2007 r. wprowadzono pierwsze punkty karne za używanie telefonu (3 punkty), odsetek kierowców przyznających się do tego wykroczenia początkowo spadł. Gdy jednak po pewnym czasie kierowcy spostrzegli, że szansa bycia złapanym jest niewielka, wskaźniki znów wzrosły​. Następnie w 2017 r. kara wzrosła do 6 punktów – ponownie odnotowano krótkotrwały spadek zachowań ryzykownych, który niestety potem częściowo się cofnął​. Mimo to, ogólny trend jest pozytywny: z roku na rok wolno maleje odsetek kierowców uważających np. korzystanie z telefonu za akceptowalne​. To pokazuje, że surowe prawo przeciera szlaki zmianom społecznym – choć nie następują one z dnia na dzień.

Najmocniejszy dowód na skuteczność systemu punktowego pochodzi z danych o wykroczeniach i recydywie. Kierowcy, którzy otrzymają punkty, rzadziej popełniają kolejne wykroczenia, obawiając się utraty prawa jazdy​. Co więcej, Wielka Brytania stosuje ciekawy mechanizm: przy drobnych przewinieniach (np. niewielkie przekroczenie prędkości) często oferuje się kursy reedukacyjne zamiast punktów. Na przykład National Speed Awareness Course pozwala, za opłatą ok. £100, odbyć kilkugodzinne szkolenie z bezpieczeństwa zamiast dostać 3 punkty. Badania wykazały, że uczestnicy takich kursów rzadziej powracają do łamania przepisów – w ciągu pół roku po kursie ponowne wykroczenie popełniało do 23% mniej kierowców niż w grupie, która dostała normalny mandat i punkty​​. Nawet po 3 latach różnica w recydywie na korzyść szkolonych wynosiła ~18%​. To sugeruje, że edukacja połączona z groźbą punktów jest bardzo skutecznym duetem: kierowca nie tylko boi się kary, ale też realnie zwiększa swoją świadomość zagrożeń.

Ponadto statystyki potwierdzają, że system eliminuje z dróg najbardziej niebezpiecznych uczestników ruchu. Każdego roku tysiące Brytyjczyków traci prawo jazdy za przekroczenie 12 punktów – czyli są to ludzie, którzy notorycznie łamali przepisy i najprawdopodobniej generowaliby ponadprzeciętne ryzyko wypadku. Przykładowo, w okresie 2023/24 ponad 10 tysięcy kierowców przekroczyło limit 12 punktów i formalnie powinni zostać wyeliminowani z ruchu (choć, jak omówimy dalej, nie wszyscy faktycznie zostali wykluczeni)​. Ci „rekordziści” to potencjalni sprawcy poważnych kolizji – często mają na koncie wielokrotne przypadki pirackiej jazdy (np. seryjne przekroczenia prędkości, wielokrotne przyłapanie na telefonie, itp.)​. Usuwając ich z dróg (choćby czasowo), system punktów karnych zapobiega kolejnym wypadkom, których ci kierowcy mogliby być sprawcami. Zależność między skłonnością do wykroczeń a wypadkowością jest zresztą udokumentowana: kierowcy z historią naruszeń przepisów znacznie częściej powodują wypadki drogowe niż kierowcy „czyści”​. Innymi słowy, karząc wykroczenia zanim dojdzie do wypadku, system punktowy proaktywnie poprawia bezpieczeństwo – to jak odroczenie tragedii poprzez wczesną interwencję.

Ważne są również statystyki szczegółowe dotyczące konkretnych rodzajów wykroczeń i ich udziału w wypadkach. Na przykład: nadmierna prędkość to wciąż przyczyna około 24% wszystkich śmiertelnych wypadków w UK​. Walka z nią odbywa się głównie poprzez kombinację fotoradarów, mandatów i punktów. Tylko w ciągu jednego roku (lipiec 2023 – lipiec 2024) niemal 500 tysięcy kierowców otrzymało punkty za przekroczenie dozwolonej prędkości (kod wykroczenia SP30, jazda powyżej limitu w terenie publicznym)​. To ogromna liczba – ale też świadectwo, że setki tysięcy potencjalnie groźnych zachowań zostało ukaranych, zanim doprowadziły do wypadku. Każdy taki ukarany kierowca prawdopodobnie zdejmie nogę z gazu, przynajmniej na jakiś czas, by nie stracić prawa jazdy. Podobnie jest z innymi wykroczeniami: złapani na telefonie czy przejechaniu na czerwonym świetle zwykle deklarują poprawę swojego stylu jazdy, przynajmniej dopóki punkty nie zostaną zmazane z ich rejestru 😉.

Oczywiście, są też kierowcy na których punkty nie działają – “notoryczni piraci”, którzy mimo ryzyka nadal łamią prawo (o nich za chwilę). Ale dla przeciętnego obywatela system punktowy jest skutecznym straszakiem. Potwierdzają to sondaże społeczne: większość brytyjskich kierowców uważa, że punkty karne są dotkliwszą karą niż sama grzywna, bo niosą długofalowe konsekwencje (ryzyko zawieszenia prawa jazdy, wyższe składki ubezpieczeniowe itp.). W efekcie gros kierowców pilnuje się, by nie przekroczyć magicznych 12 punktów. Wielu zadowala się jazdą kilka mil na godzinę poniżej limitu, odkłada telefon na bok czy trzyma większy dystans, właśnie z obawy przed punktami. Takie drobne zmiany zachowań sumują się do realnej poprawy bezpieczeństwa na drogach.

Podsumowując ten wątek: trudno zmierzyć dokładnie, ile wypadków „nie wydarzyło się” dzięki systemowi punktów karnych – bo jak policzyć zdarzenia, którym zapobieżono? Można jednak z dużą dozą pewności stwierdzić, że punkty karne są ważnym elementem brytyjskiej strategii bezpieczeństwa ruchu drogowego i przyczyniają się do redukcji wypadków, szczególnie jako element szerszego pakietu działań (surowe prawo + egzekwowanie + edukacja). Wskazują na to zarówno długoterminowe statystyki spadku ofiar, badania naukowe, jak i praktyczne obserwacje zachowań kierowców.

Kontrowersje i słabości systemu punktowego

Żaden system nie jest doskonały. W przypadku brytyjskich punktów karnych również pojawiają się kontrowersje oraz sytuacje, które budzą krytykę części opinii publicznej i ekspertów. Główne z nich dotyczą obejścia kary zawieszenia prawa jazdy przez niektórych kierowców oraz kwestii egzekwowania przepisów.

  1. “Loophole” – wyjątkowe okoliczności i unikanie zakazu jazdy. Zasadą jest, że po uzbieraniu 12 punktów w 3 lata kierowca powinien otrzymać zakaz prowadzenia pojazdów na minimum pół roku​. W praktyce jednak istnieje furtka prawna: na rozprawie sąd może odstąpić od odebrania prawa jazdy, jeśli ukarany udowodni, że jego dyskwalifikacja spowodowałaby “wyjątkowy uszczerbek” (exceptional hardship) dla niego lub osób postronnych​. Typowym argumentem jest np. „stracę pracę i nie wyżywię rodziny” albo „muszę wozić chore dziecko na leczenie”. Brytyjskie sądy mogą przychylić się do takiej argumentacji i pozwolić kierowcy zachować prawo jazdy pomimo przekroczenia limitu punktów​. Ideą tego przepisu jest humanitarne podejście – kara nie powinna nadmiernie krzywdzić niewinnych (np. rodziny kierowcy). Niestety, wielu kierowców nadużywa tej możliwości, skutecznie unikając zawieszenia uprawnień. Z danych Agencji ds. Pojazdów i Kierowców (DVLA) wynika, że obecnie ponad 10 000 osób w UK wciąż posiada ważne prawo jazdy mimo przekroczenia bariery 12 punktów​. Co więcej, ok. 53 kierowców zebrało ponad 30 punktów (!), a kilku „rekordzistów” przekroczyło 100 punktów​. Brzmi to szokująco – ktoś miał na koncie dziesiątki wykroczeń, a nadal legalnie jeździ po drogach. Rekord absolutny należeć ma do 26-latka z Walii z wynikiem 229 punktów​. Takie przypadki nagłaśniane są w mediach jako dowód, że system ma dziurę. Eksperci biją na alarm: “Ciągłe darowanie prawa jazdy piratom drogowym podważa zaufanie do systemu i zagraża bezpieczeństwu”. Organizacje społeczne (IAM RoadSmart, RAC Foundation) wzywają do zaostrzenia kryteriów „wyjątkowych okoliczności” – by naprawdę były rzadkim wyjątkiem, a nie regułą​. Nicholas Lyes z IAM RoadSmart stwierdził, że te szokujące statystyki każą zadać pytanie, czy definicja ‘exceptional hardship’ nie wymaga rewizji​. Jego zdaniem każdy, kto przekroczy 12 punktów i jakimś cudem uniknie zawieszenia prawa jazdy, powinien obligatoryjnie przechodzić dodatkowe szkolenie z bezpieczeństwa zanim dalej będzie mógł jeździć​. Inni sugerują wprowadzenie nadzoru lub okresu próbnego – np. kierowca z darowanym prawem jazdy mógłby mieć założony ogranicznik prędkości czy obowiązek montażu kamerki monitorującej styl jazdy. Na razie jednak takich przepisów nie ma. Policja i sądy argumentują, że większość przypadków faktycznie dotyczy uzasadnionego współczucia – a ekstremalne przypadki typu „100+ punktów” wynikają czasem z nawarstwienia się kar (np. ktoś nie zareagował na kilkanaście mandatów z fotoradaru, bo zmienił adres i nie dostawał wezwań, punkty się sumowały, a potem na raz trafił do sądu z ogromnym wynikiem​). Niemniej jednak, dla opinii publicznej takie historie podważają wiarygodność systemu. Pojawia się zarzut, że “bogaci lub cwańsi mogą jeździć bezkarnie”, bo stać ich na dobrego adwokata i przekonującą historyjkę w sądzie. W skrajnych sytuacjach dochodziło do tragedii – media opisywały przypadek kierowcy, który uniknął wcześniej zabrana prawa jazdy (właśnie ze względu na rzekomy „exceptional hardship”), a potem spowodował wypadek śmiertelny​. Rodziny ofiar pytają wtedy: czyjego “uszczerbku” uniknęliśmy, jeśli ktoś stracił życie? Takie kontrowersje sprawiają, że temat uszczelnienia systemu co jakiś czas wraca na agendę polityczną. Być może w przyszłości wymogi dla utrzymania prawa jazdy ponad limit punktów zostaną zaostrzone – np. wymagając niezależnej komisji oceniającej wniosek kierowcy, a nie tylko decyzji sędziego. Na razie jednak “wyjątkowe okoliczności” pozostają wentylem bezpieczeństwa, ale i furtką dla recydywistów. Sam system za to bywa krytykowany, że skoro tylu piratów dalej jeździ, to może kara punktowa nie jest wystarczająca.

Warto dodać, że według prawników motoryzacyjnych, sądy jednak dość rygorystycznie podchodzą do takich wniosków o darowanie licencji – większość kierowców zbliżających się do 12 punktów jednak traci prawo jazdy. Ci z setkami punktów to wciąż margines (10 tysięcy na 40 milionów kierowców to 0,025%)​. Niemniej istnieje w społeczeństwie pewne poczucie niesprawiedliwości: prawo powinno być równe dla wszystkich, a wygląda na to, że sprytni potrafią je obejść. Punkty karne powinny znaczyć punkty karne – jak komentują internauci, sugerując zero tolerancji po 12 pkt​. Wprowadzenie obowiązkowych kursów reedukacyjnych dla tych, którym “darowano” licencję, wydaje się minimalnym konsensusem i zapewne zostanie wcielone w życie.

  1. Problemy z egzekwowaniem przepisów. Druga kontrowersja dotyczy tego, na ile system punktów faktycznie skłania do ostrożnej jazdy, a na ile jest tylko teoretyczną straszakiem. Krytycy wskazują, że odstraszająca rola punktów zależy od nieuchronności kary – czyli od skuteczności wyłapywania wykroczeń. A z tym bywa różnie. W ostatnich latach w UK zmniejszono liczebność drogówki, wiele posterunków ograniczyło patrole, bardziej polegając na automatycznych systemach (fotoradary, kamery). Niestety, nie każde niebezpieczne zachowanie da się wyłapać maszyną. Przykładowo używanie telefonu za kierownicą jest trudne do wychwycenia bez bezpośredniej obserwacji – kierowcy nauczyli się robić to dyskretnie (np. na kolanach). Po 2017 r. (podwyższeniu kary do 6 pkt) początkowo policja przeprowadzała wzmożone akcje, ale potem priorytet spadł. RAC w 2019 r. alarmował, że wielu kierowców znów korzysta z telefonów, czując się bezkarnie właśnie przez niskie ryzyko kontroli​. Ekspert RAC Simon Williams stwierdził wprost: “Zmiana przepisów nie przełożyła się na trwałą zmianę zachowań tak bardzo, jak oczekiwaliśmy. Problem pozostaje… Niestety realia są takie, że bez zwiększenia wykrywalności, wielu kierowców będzie uchodzić to na sucho”​. To ważna uwaga: punkty karne działają tylko wtedy, gdy kierowcy wierzą, że mogą je dostać. Jeśli ryzyko złapania jest minimalne, to nawet groźba utraty prawa jazdy nie powstrzyma tzw. “hardcore’u” przed łamaniem przepisów. Dlatego organizacje bezpieczeństwa ruchu (np. Brake, RoSPA) apelują, by oprócz surowego prawa inwestować w większą liczbę kontroli drogowych i nowoczesne metody wykrywania wykroczeń (np. kamery wychwytujące kierowców z telefonem, drony patrolujące autostrady, nieoznakowane ciężarówki policyjne obserwujące kierowców z wysoka – takie rozwiązania zresztą testowano w UK). W skrócie: system punktowy potrzebuje sprawnej egzekucji, by w pełni działać. Na szczęście fotoradary i systemy automatyczne działają całkiem skutecznie (czego dowodem te setki tysięcy mandatów za prędkość rocznie). Problemem są raczej wykroczenia trudniej mierzalne – korzystanie z telefonu, nieostrożna jazda, agresja drogowa. Tu faktycznie czynnika ludzkiego w postaci policjanta nikt nie zastąpi. Rząd brytyjski w 2023 zapowiedział przeznaczenie dodatkowych środków na “road policing”, więc jest szansa, że to piętro systemu zostanie wzmocnione, zwiększając tym samym realną nieuchronność punktów.
  2. Inne kontrowersje i dyskusje. W tle pojawiają się także inne tematy. Niektóre dotyczą polityki ubezpieczycieli – kierowcy skarżą się, że nawet pojedyncze punkty drastycznie windują składki ubezpieczeniowe (co jest prawdą, bo firmy uznają ich za sygnał ryzyka). Pojawiały się pomysły, by drobne wykroczenia (np. 3 punkty za minimalne przekroczenie prędkości) nie były raportowane ubezpieczycielom, aby nie karać podwójnie kierowcy. Na razie jednak każde punkty są widoczne w rejestrze przez 4-5 lat i ubezpieczyciel może to brać pod uwagę. To raczej kwestia rynku, nie samego systemu prawnego, ale wpływa na odczucia kierowców co do sprawiedliwości systemu. Z drugiej strony, sporo emocji budzi kwestia, czy 12 punktów to właściwy próg. Niektórzy sugerują jego obniżenie (np. do 9 lub 10 pkt) argumentując, że dzisiejsze wykroczenia są lepiej wykrywane i można szybciej wyłapać pirata. Inni przeciwnie – postulują podniesienie progu lub szybsze kasowanie punktów, twierdząc że 12 punktów w 3 lata to zbyt surowo, bo można je uzbierać na kilku drobnych błędach (np. trzy przekroczenia prędkości o kilka mil/h i jedno zdjęcie na żółtym świetle i już mamy bana). Na razie rząd nie planuje zmiany progu 12 pkt, uznając go za sprawdzony kompromis. Ale debata trwa, zwłaszcza że systemy w Europie różnią się – w Polsce np. limit to 24 punkty, w Niemczech tylko 8, we Włoszech startuje się z pulą 20 punktów i traci za wykroczenia. Porównania te bywają używane jako argumenty w dyskusji, lecz pamiętajmy, że każde państwo ma inną metodologię (np. w Polsce każde wykroczenie liczy punkty niezależnie od ich liczby, a w UK wiele wykroczeń idzie naraz – trudno to przeliczać 1:1).

Reasumując, największą bolączką brytyjskiego systemu punktów karnych jest nieszczelność wobec pewnej grupy kierowców oraz wyzwania w egzekwowaniu prawa. System jako taki działa i spełnia swoją rolę, ale wymaga ciągłego nadzoru i doskonalenia, by nie tracić społecznego zaufania. Mimo tych mankamentów, ogólny konsensus jest taki, że lepiej go mieć niż nie mieć – nawet krytycy przyznają, że gdyby punkty znieść, mógłby zapanować chaos na drogach. Kontrowersje skupiają się raczej na tym jak usprawnić mechanizm, niż czy w ogóle z niego zrezygnować.

Polacy na brytyjskich drogach – świadomość kar i zachowania

W kontekście systemu punktów karnych warto spojrzeć na jego działanie z perspektywy Polaków mieszkających w UK. Polacy stanowią jedną z największych mniejszości w Wielkiej Brytanii, a wielu z nich aktywnie korzysta z samochodów – dojeżdżając do pracy, pracując jako kierowcy zawodowi czy po prostu prowadząc życie rodzinne na Wyspach. Jak polscy kierowcy radzą sobie z brytyjskim systemem drogowym i czy punkty karne wpływają na ich zachowanie?

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że Polska również posiada system punktów karnych, więc sam koncept nie jest dla nas obcy. Istnieją jednak pewne różnice: w Polsce limit punktów to 24 (20 dla kierowców z stażem <1 roku), a punkty kasują się już po roku od popełnienia wykroczenia. W UK limit to 12 (lub 6 dla nowych kierowców), a punkty trzymają” kierowcę przez 3 lata​. Dla Polaków przyzwyczajonych, że punkty znikają po 365 dniach, może być zaskoczeniem, iż na Wyspach punkty “ciągną się” trzy razy dłużej. Oznacza to, że trzeba dłużej jeździć bezbłędnie, by oczyścić konto. Pierwsza lekcja dla rodaków brzmi zatem: uważaj bardziej, bo konsekwencje wykroczeń są długotrwałe.

Najczęstsze wykroczenia popełniane w UK przez Polaków w gruncie rzeczy nie odbiegają od ogólnej statystyki – jesteśmy kierowcami jak wszyscy. Zarówno dane policyjne, jak i doświadczenia instruktorów jazdy wskazują, że przekroczenie prędkości to numer jeden (zwłaszcza na autostradach i drogach szybkiego ruchu), dalej nieprawidłowe parkowanie, używanie telefonu oraz incydenty z jazdą po alkoholu​. W 2025 roku brytyjska policja szczególną uwagę zwraca na te właśnie przewinienia​. Polacy, którzy prowadzą w UK, muszą zatem podporządkować się tym samym regułom co wszyscy. Warto jednak wspomnieć o kilku aspektach, które dla kierowców z Polski mogą być specyficzne:

  • Ograniczenia prędkości i ich egzekwowanie. W Wielkiej Brytanii limity prędkości są z pozoru podobne do polskich (np. 30 mph = ~48 km/h w terenie zabudowanym). Różnica tkwi jednak w skrupulatnym egzekwowaniu tych limitów. Sieć fotoradarów i kamer odcinkowego pomiaru prędkości jest bardzo rozbudowana. Nawet niewielkie przekroczenie – rzędu 5-6 mph ponad limit – może skutkować mandatem lub wezwaniem na kurs reedukacyjny​. W Polsce kierowcy często zakładają, że “te +10 km/h przekroczenia to nic takiego”; w UK takie podejście może szybko dać punkty. Polacy początkowo bywają zaskoczeni, że lokalni kierowcy ściśle trzymają się limitów, zwłaszcza w strefach 20 mph czy 30 mph – ale to wynik właśnie świadomości kar. Wielu naszych rodaków przyznaje, że po pierwszym mandacie z fotoradaru zaczęli jeździć wolniej „bo tu nie ma żartów”. Co istotne, brak widełek tolerancji nauczył ich lepszego panowania nad prędkością i w efekcie czują się bezpieczniej, choć początkowo jazda 30 mph wydawała się “ślimaczym tempem”.
  • Surowe kary za telefon. W Polsce używanie telefonu podczas jazdy grozi mandatem 500 zł i 12 punktami (od 2022 r.), co też jest surową karą. W UK – jak już opisano – jest to £200 i 6 punktów​. Polacy mieszkający na Wyspach zdają sobie sprawę, że jedna rozmowa bez zestawu głośnomówiącego może ich kosztować prawo jazdy, zwłaszcza jeśli są tu nowi (6 pkt = utrata dla świeżego kierowcy). Z relacji społeczności polonijnej wynika, że świadomość tego przepisu jest wysoka – informacje o nowych karach w 2017 r. były szeroko komentowane na forach i w polskich mediach emigracyjnych. Efekt? Wielu Polaków w UK wyrobiło sobie nawyk montowania uchwytu do telefonu i korzystania z trybu głośnomówiącego lub po prostu nieodbierania, gdy prowadzą. Oczywiście w każdej grupie znajdą się lekkomyślni, ale edukacja (formalna i szeptana) zrobiła swoje. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że polscy kierowcy na Wyspach boją się telefonu bardziej niż brytyjscy – być może dlatego, że jako “goście” nie chcą popaść w konflikt z prawem albo stracić pracy przez głupi błąd.
  • Jazda po alkoholu – paradoks limitu. Ciekawym spostrzeżeniem jest kwestia dopuszczalnego limitu alkoholu. W Polsce wynosi on 0,2‰ (praktycznie abstynencja), w Anglii i Walii aż 0,8‰, a w Szkocji 0,5‰. Teoretycznie więc w UK można wypić małe piwo i nadal legalnie prowadzić (choć absolutnie nie jest to zalecane). Wielu Polaków, przyzwyczajonych do krajowej surowości, woli jednak zachować zero-tolerancji dla siebie. Wiedzą przy tym, że kary za przekroczenie limitu są drakońskie: nie tylko długotrwały zakaz prowadzenia, ale i potencjalnie więzienie oraz konfiskata auta​. Społecznie również w Wielkiej Brytanii pijani kierowcy są mocno napiętnowani – to odbierane jest podobnie jak w Polsce. W rezultacie polscy emigranci raczej nie szarżują w tym obszarze; przeciwnie, częściej słyszy się o sytuacjach, gdy to Polak upomina brytyjskiego kolegę po kuflu piwa: “lepiej zostaw auto, weź Ubera”. Statystyki potwierdzają, że jazda pod wpływem nie jest dominującym wykroczeniem wśród naszej mniejszości – oczywiście zdarzają się incydenty (zwłaszcza w okresie świątecznym), ale generalnie Polacy w UK trzymają standardy kraju, skąd przyjechali (gdzie odsetek pijanych kierowców na drogach z roku na rok maleje).
  • Parkowanie i mandaty lokalne. Wielu Polaków początkowo ma trudność z gąszczem przepisów parkingowych w brytyjskich miastach. Strefy płatnego parkowania, pozwolenia rezydenckie, zakazy zatrzymywania – to bywa mniej intuicyjne niż w Polsce. Efekt? Częste mandaty za parkowanie (tzw. PCN – Penalty Charge Notice) na początku pobytu. Na szczęście te mandaty zwykle nie wiążą się z punktami karnymi (to kary administracyjne). Niemniej bolą finansowo i uczą pokory. Po paru kosztownych kwitkach za wycieraczką Polacy uczą się czytać znaki i aplikować o permit na osiedlu. Co ważne, parkowanie staje się też kwestią społeczną – odholowanie niewłaściwie zaparkowanego auta (częste w Londynie) to nie tylko grzywna, ale i spory kłopot logistyczny. Z czasem jednak nasi kierowcy chwalą sobie brytyjski porządek: jasne zasady (choćby nie parkować na żółtych liniach), lepsza przejezdność ulic. W kontekście punktów karnych – same parkingowe wykroczenia ich nie dają, ale lekcja z tego płynie taka, że egzekucja przepisów, także tych “drobnych”, jest w UK nieunikniona. To przekonuje polskich kierowców, że lekceważenie przepisów drogowych w Wielkiej Brytanii może szybko skończyć się konsekwencjami.
  • Ruch lewostronny i inne różnice techniczne. Oczywiście nie można pominąć podstawowej różnicy: w UK jeździmy lewą stroną jezdni. Dla Polaka przesiadającego się na brytyjskie drogi początkowo to wyzwanie – zwłaszcza przy skrętach na skrzyżowaniach czy na rondach (gdzie ruch odbywa się przeciwnie niż w kontynentalnej Europie). Zdarzały się przypadki, że rozkojarzony polski kierowca wjechał pod prąd na rondzie czy źle wykonał manewr, co prowadziło do niebezpiecznych sytuacji. Takie błędy mogą skutkować mandatem i punktami za nieostrożną jazdę. Brytyjskie statystyki wykroczeń wymieniają np. “jazdę pod prąd ulicą jednokierunkową” jako jedno z częstszych przewinień obcokrajowców​. Na szczęście większość Polaków dość szybko adaptuje się do mirror image realiów drogowych. Pomagają w tym specjalne kursy doszkalające dla imigrantów (nieformalne, często organizowane przez polskich instruktorów w UK), gdzie można poćwiczyć jazdę lewą stroną w bezpiecznych warunkach. Wielu rodaków przyznaje, że po paru miesiącach wręcz przyzwyczaili się do ruchu lewostronnego do tego stopnia, że mając urlop w Polsce musieli się znów przestawiać. Tu punktowy aspekt jest taki, że początki bywają trudne i zdarza się złapać punkty za “głupotę z niewiedzy”. Ale z czasem to mija.
  • Świadomość i edukacja. W polskiej społeczności emigracyjnej tematy mandatów i punktów są dość popularne. Funkcjonują polonijne portale informacyjne (np. Londynek, Polonia Birmingham, rozmaite grupy Facebookowe), gdzie regularnie pojawiają się artykuły typu “Za co punkty w UK – poradnik”​, “Mandaty w UK 2025 – jakie kary grożą kierowcom”​ itp. Polacy dzielą się tam doświadczeniami i radami: jak sprawdzić liczbę punktów online, co zrobić po otrzymaniu mandatu, kiedy opłaca się iść na kurs zamiast przyjąć punkty, jak odwoływać się od niesłusznych kar. Ta oddolna edukacja sprawia, że świadomość przepisów wśród naszych rodaków jest coraz lepsza. O ile 15 lat temu niejeden Polak jeździł po UK trochę po omacku (na polskim prawie jazdy, bez znajomości Highway Code, licząc że “jakoś to będzie”), o tyle dziś – także dzięki dostępowi do informacji – większość zna podstawowe zasady i konsekwencje ich łamania. To przekłada się na bardziej ostrożną jazdę. Dodatkowym motywatorem jest kwestia ubezpieczenia: Polacy szybko się orientują, że mając punkty karne muszą płacić znacznie wyższą składkę za polisę (nieraz o kilkaset funtów rocznie więcej za jedno przewinienie)​. A nikt nie lubi przepłacać. Zatem unikanie punktów to nie tylko kwestia abstrakcyjnego bezpieczeństwa, ale też bardzo konkretnych kosztów dla domowego budżetu.
  • Sytuacja po Brexicie – zagraniczne rejestracje. Warto wspomnieć o jeszcze jednym zjawisku: po wyjściu UK z UE pojawiła się luka prawna utrudniająca egzekwowanie mandatów z fotoradarów wobec aut na obcych (np. polskich) numerach. Dawniej istniał unijny system wymiany informacji o wykroczeniach drogowych, po Brexicie Brytyjczycy stracili do niego dostęp. W praktyce oznacza to, że jeśli samochód na polskich tablicach zostanie sfotografowany przez fotoradar na brytyjskiej drodze, to mandat może w ogóle nie dotrzeć do właściciela (bo brak mechanizmu prawnego wymuszającego wskazanie sprawcy zagranicą)​. Część Polaków próbowała to wykorzystać, jeżdżąc w UK autami zarejestrowanymi w Polsce (“hulaj dusza, fotoradar nie sięga”). Jednak to ryzykowna gra: brytyjska policja znalazła na to sposób – podczas kontroli drogowej auto na obcych numerach może zostać po prostu zatrzymane do czasu opłacenia zaległych mandatów, a kierowca nie ucieknie od punktów, bo jeśli ma brytyjskie prawo jazdy, punkty zostaną dopisane do niego. Jeśli zaś prowadzi na polskim prawku, a mieszka w UK dłużej niż 12 miesięcy, też łamie prawo (należy wymienić dokument na brytyjski). Słowem, próby omijania systemu punktów poprzez zagraniczne tablice raczej się nie opłacają – a w razie poważniejszego wykroczenia i tak kierowca stanie przed brytyjskim sądem. Polonia szybko się o tym przekonała i dziś mało kto świadomie stosuje takie praktyki. Zresztą od 2024 r. pojawiają się informacje, że UK negocjuje dwustronne umowy z krajami UE w sprawie wzajemnego egzekwowania mandatów, więc ta furtka może wkrótce się zamknąć.

Podsumowując, polscy kierowcy w Wielkiej Brytanii z reguły dostosowują się do tutejszych przepisów i rozumieją wagę systemu punktów karnych. Większość najczęstszych przewinień popełnianych przez Polaków wynika raczej z początkowej nieznajomości lokalnych realiów (np. inne oznakowanie, lewostronny ruch) niż z lekceważenia prawa. Z czasem jednak świadomość rośnie i nasi rodacy jeżdżą coraz ostrożniej. Można wręcz powiedzieć, że dla wielu emigrantów zetknięcie się z brytyjskim systemem (surowe mandaty, punkty, nieuchronność kary) było pewnym “szokiem kulturowym”, który wyszedł im na dobre – nauczyli się jeździć bardziej przepisowo, co doceniają potem nawet odwiedzając Polskę. Oczywiście zawsze znajdą się czarne owce, ale one prędzej czy później giną w statystykach – jeśli ktoś nagminnie łamie prawo w UK, to albo straci prawo jazdy, albo przynajmniej słono za to zapłaci. W kontekście polskich kierowców istotne jest też to, że wielu z nich pracuje jako zawodowi kierowcy (HGV, dostawcy, Uber itp.). Dla nich punkty karne to realne zagrożenie bytu – utrata prawa jazdy oznacza utratę pracy. Ta świadomość mocno ich dyscyplinuje. Firmy transportowe często monitorują swoich kierowców, a nawet najmniejsze przewinienie może skutkować sankcjami wewnętrznymi. Polacy cenią sobie możliwość zarobkowania “za kółkiem” w UK, więc starają się nie ryzykować kariery piractwem drogowym. To kolejny czynnik sprawiający, że punktowy bat nad głową działa na nich motywująco.

system punktow karnych w UK

Wnioski: skuteczność systemu i podsumowanie

Czy system punktów karnych przyczynia się do redukcji wypadków w Wielkiej Brytanii?

Analizując powyższe informacje, można stwierdzić, że tak – choć nie jest to jedyny czynnik, to odgrywa istotną rolę w poprawie bezpieczeństwa na drogach. Punkty karne są jednym z filarów brytyjskiego podejścia do egzekwowania prawa drogowego. W połączeniu z mandatami, kampaniami edukacyjnymi i nowoczesnymi metodami nadzoru ruchu tworzą środowisko, w którym kierowcy mają silne bodźce, by jeździć ostrożniej.

Zalety i sukcesy systemu:

  • Efekt prewencyjny: Większość kierowców, mając świadomość grożących punktów i potencjalnej utraty prawa jazdy, prowadzi ostrożniej i zgodniej z przepisami. Strach przed punktami działa – co widać po spadku wielu niebezpiecznych zachowań na przestrzeni lat. Wypadki śmiertelne od lat maleją, a Wielka Brytania może poszczycić się jednym z najniższych wskaźników ofiar drogowych na milion mieszkańców w Europie​. To zasługa kompleksowych działań, wśród których system punktów jest kluczowym elementem.
  • Eliminacja recydywistów: System pozwala wcześniej “odsiać” groźnych kierowców, zanim spowodują tragedię. Kto notorycznie przekracza prędkość, jeździ agresywnie czy łamie przepisy – w krótkim czasie uzbiera punkty i zostanie zmuszony do pauzy. Dzięki temu na drogach jest mniej osób skłonnych do skrajnie ryzykownej jazdy. Jak wykazano, recydywiści drogowi mają znacząco wyższą szansę bycia sprawcą wypadku​, więc ich eliminacja statystycznie zmniejsza liczbę zdarzeń.
  • Kształtowanie kultury jazdy: Punkty karne przyczyniły się do zmiany mentalności kierowców. Przez lata pewne zachowania stały się społecznie nieakceptowalne – np. prowadzenie po alkoholu czy z telefonem w ręku jest dziś potępiane podobnie jak kiedyś jazda bez pasów. Surowe kary miały wpływ na to, że kierowcy lepiej rozumieją konsekwencje i powagę przepisów. Można powiedzieć, że system punktów nadał rygoru przestrzeganiu prawa drogowego, co przeniosło się na codzienne nawyki.
  • Dowody w badaniach: Niezależne analizy potwierdzają skuteczność punktowych systemów. Jak już wspomniano, badania europejskie wykazały spadki ofiar po wprowadzeniu punktów w różnych krajach​. W samej Wielkiej Brytanii skuteczność widać po niższej recydywie wśród ukaranych kierowców (zwłaszcza tych, którzy odbyli szkolenia zamiast punktów)​. Generalnie kombinacja kary punktowej i edukacji przynosi wymierne efekty w postaci bezpieczniejszej jazdy.
  • Długofalowe oddziaływanie: Punkty karne mają to do siebie, że “wiszą” nad kierowcą przez dłuższy czas. To sprawia, że efekt kary nie jest jednorazowy, lecz trwały. Kierowca z punktami przez 3 lata ma ciągłą motywację, by jeździć przepisowo – inaczej grozi mu utrata prawa jazdy. To odróżnia punkty od samej grzywny, która boli krótko w momencie zapłaty, a potem często idzie w zapomnienie. W tym sensie system punktowy tworzy ciągłe sprzężenie zwrotne: pamiętamy o przewinieniu długo po tym, jak zostało popełnione.

Oczywiście system nie jest pozbawiony wad i wyzwań. Do głównych należą:

  • „Loophole” wyjątkowych okoliczności: Pewna grupa kierowców unika faktycznych konsekwencji, co może budzić poczucie niesprawiedliwości i potencjalnie podważać odstraszający efekt dla tych, którzy liczą na podobną pobłażliwość. Konieczne może być zaostrzenie przepisów w tym zakresie, aby prawo jazdy tracił każdy, kto na to zasłużył, z naprawdę nielicznymi wyjątkami. Pojawiły się już rekomendacje, by objąć takich kierowców nadzorem lub obowiązkowym szkoleniem​ – to kroki w dobrym kierunku. System zyska, jeśli społeczeństwo będzie widzieć, że nie ma “świętych krów” na drogach.
  • Egzekucja i policja: Bez odpowiedniej egzekucji nawet najlepsze prawo będzie dziurawe. Brytyjski system punktów karnych musi iść w parze ze skutecznym wykrywaniem wykroczeń. Automatyzacja (kamery) pomaga, ale nie zastąpi wszędzie ludzkiego oka. Dlatego inwestycje w policję drogową i nowe technologie (jak kamery wykrywające telefon w dłoni) są niezbędne, by poczucie nieuchronności kary było powszechne. Tylko wtedy wszyscy kierowcy – a nie tylko ci bardziej praworządni – będą się pilnować. Jak widać po przykładzie używania telefonów, sam strach przed punktami nie wystarczy, gdy kierowcy wierzą, że “nikt ich nie złapie”​. Zwiększenie wykrywalności wykroczeń to ważny obszar do poprawy.
  • Balans surowości: Trzeba też uważać, by system punktów nie stał się w oczach ludzi nadmiernie opresyjny lub niesprawiedliwy. Jeśli kierowcy będą masowo karani punktami za błahe przewinienia, może to rodzić bunt i brak akceptacji dla przepisów. Prawo powinno rozróżniać umiarkowane wykroczenie od rażącego piractwa – i generalnie tak jest, ale dyskusje np. o karaniu przekroczenia o 1 mph pokazują, że czasem linia bywa cienka. Ważne, by zachować zdrowy rozsądek: punkty powinny eliminować faktycznie niebezpieczne zachowania, a nie stać się narzędziem dręczenia kierowców za każdą drobnostkę. Na szczęście obecny system, zwłaszcza z opcjami kursów zamiast punktów, wydaje się całkiem dobrze wyważać te kwestie.

Podsumowując całość: Brytyjski system punktów karnych spełnia swoją rolę jako element redukujący wypadki, choć sam w sobie nie rozwiązuje wszystkich problemów. Działa odstraszająco na większość kierowców, skutecznie eliminuje wielu groźnych uczestników ruchu i przez lata pomógł ukształtować bezpieczniejszą kulturę jazdy w UK. Statystyki pokazują konsekwentny spadek ofiar na drogach, do czego punkty się przyczyniły​. Eksperci ds. bezpieczeństwa ruchu w większości chwalą system, wskazując jednak na potrzebę ciągłego jego doskonalenia i zamykania ewentualnych furtek​. Z perspektywy społecznej wydaje się, że Brytyjczycy zaakceptowali punkty karne jako “zło konieczne – kierowcy może ich nie lubią, ale rozumieją, że dzięki nim na drogach jest bezpieczniej.

Dla polskich kierowców mieszkających w UK system ten bywa lekcją pokory, ale większość wyciąga z niej pozytywne wnioski i poprawia swoje nawyki. W końcu wszystkim nam – czy to Brytyjczykom, czy Polakom – zależy, by dojechać do celu całym i zdrowym. Jeśli punkty karne pomagają ograniczyć brawurę i głupotę na drodze, to można im wiele wybaczyć. Jak głosi jedno z haseł kampanii bezpieczeństwa: “Lepiej stracić punkty niż życie – choć najlepiej nie tracić ani jednego, ani drugiego.” Można śmiało stwierdzić, że brytyjski system punktowy, mimo pewnych wad, przyczynia się do uratowania wielu istnień i redukcji liczby wypadków, a o to przecież chodzi w całej polityce drogowej​.

Bibliografia: Punkty karne i statystyki wypadków – raporty DVLA, GOV.UK, analizy prasowe (Guardian, BBC) oraz opracowania polonijne (OptimalSolicitors​, Bham.pl​​). Eksperckie wypowiedzi oraz dane z badań (Ipsos MORI dla DfT) o skuteczności kursów reedukacyjnych​.

ourworldindata.org

bham.pl

journals.copmadrid.org

publications.parliament.uk

theguardian.com

theguardian.com

grsproadsafety.org

pmc.ncbi.nlm.nih.gov

journals.copmadrid.org

transpoco.com

rospa.com

cuvva.com

bbc.com